Oto historia jednej osoby, jednej kobiety, która niczym jeden kamień stoczony z górskiego szczytu, przekształca się po drodze w lawinę zmieniającą obraz ziemi.
Wielu purystom historycznym film może się nie spodobać. Dla nich mam tylko jedną (acz smutną) konstatację: Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Na polski film o Solidarności przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać. Teraz w modzie są historie miłosne i kryminalne (najlepiej w jednym filmie/serialu). A "Strajk" wcale złym filmem nie jest. Co prawda postaci wydały mi się nieco zbyt jednowymiarowe i sztuczne, jednak cały proces rodzenia się świadomości własnej niezależności i mocy został podany w sposób ciekawy, a momentami wręcz wzruszający. Jednak film warto zapamiętać tylko i wyłącznie z przewodniego motywu muzycznego Jarre'a, który jest po prostu rewelacyjny.